Szkoła Podstawowa w Żabikowie

Szkoła Podstawowa w Żabikowie

Żabików 65

21-300 Radzyń Podlaski

tel. 833525556

E-mail: spzabikow@radzynpodlaski.pl

  • Statystyki

    • Odwiedziny: 152522
    • Do końca roku: 235 dni
    • Do wakacji: 42 dni
  • Kalendarium

    Piątek, 2024-05-10

    Imieniny: Antoniny, Izydory

  • Kartka z kalendarza

WYCIECZKA DO KRAKOWA I ZAKOPANEGO

Nasza szkolna wycieczka w góry.

Szkolna wycieczka Kraków-Zakopane odbyła się w dniach 16 - 18 maja 2012 r. Dnia 16 maja o godz. 7:30 autokarem spod szkoły w Żabikowie wyruszyliśmy na upragnioną wycieczkę w góry. Pojechali na nią uczniowie z klas I-VI oraz nasi opiekunowie: p. Ania Struczyk, p. Magda Palczewska i nasz wychowawca p. Andrzej Kotyła. Byli z nami również uczniowie z Zabiela ze swym nauczycielem p. Andrzejem Dyczko oraz mamy, które pomagały w opiece nad młodszymi dziećmi. Pierwszym punktem naszej wycieczki był Kraków. Mimo, iż droga była długa, to upłynęła nam w miłej atmosferze. Śpiewaliśmy piosenki, rozmawialiśmy a nasz wychowawca p. Andrzej Kotyła opowiadał nam dowcipy.

W Krakowie przywitała nas bardzo miła pani przewodnik, która opowiadała nam o historii tego miasta i ludziach z nim związanych. W Krakowie zwiedziliśmy Wawel, przed którym stał na skale Smok, który zionął ogniem. Zrobiliśmy z nim sobie kilka zdjęć i wyruszyliśmy zwiedzać dalej. Na Wawelu widzieliśmy miejsce, gdzie znajdował się Uniwersytet, widzieliśmy dzwon Zygmunta, którego każdy z nas dotknął lewą ręką i pomyślał życzenie, które ma się spełnić. Potem poszliśmy do Katedry Królewskiej, gdzie w podziemiach widzieliśmy groby królów i sławnych ludzi tj. pary prezydenckiej Marii i Lecha Kaczyńskich, marszałka Piłsudskiego i wiele innych. W Krakowie widzieliśmy też słynny ołtarz Wita Stwosza i usłyszeliśmy hejnał z Wieży Mariackiej. Po jego wysłuchaniu wszyscy zaczęli bić brawo, a potem pan, który tam grał to nam pomachał. W drodze do autokaru przechodziliśmy koło okna Pałacu Biskupów, gdzie nasz papież Jan Paweł II gdy przyjeżdżał do Polski to wychodził do zgromadzonych pod oknem ludzi.Po zwiedzenia Krakowa pojechaliśmy do Zakopanego, gdzie mieliśmy zarezerwowane pokoje  w pensjonacie "U Zofii". Po zjedzeniu kolacji wszyscy poszliśmy na zasłużony odpoczynek. Następnego dnia po zjedzeniu śniadania pojechaliśmy kolejka linową na Kasprowy Wierch. Tam zastała nas sroga zima. Padał śnieg, wiało i było bardzo zimno, dlatego też nie poszliśmy na szlak bo był zawiany. Po zjechaniu z góry musieliśmy wrócić do pensjonatu, żeby się przebrać, bo wszyscy byli przemoknięci. Kiedy się przebraliśmy pojechaliśmy na Główną ulicę Zakopanego "Krupówki" i tam mogliśmy sobie pochodzić i kupić jakieś pamiątki. W czasie spaceru ja z moimi koleżankami z klasy: Anka, Agata, Izą i chłopakami: Norbim i Marcinem zrobiliśmy sobie zdjęcia z panem, który był przebrany za Wielkiego Królika. Po spacerze pojechaliśmy do tatrzańskiego Parku narodowego, gdzie obejrzeliśmy zwierzęta i rośliny żyjące w górach. Następnym punktem zwiedzania były skocznie narciarskie: wielka, średnia i mała krokiew. W czasie gdy tam byliśmy, zobaczyliśmy młodych narciarzy, którzy ćwiczyli skoki. Po kolacji poszliśmy z naszym wychowawcą na spacer aby zwiedzić okolice pensjonatu. Po powrocie o godz. 20:00 mieliśmy dyskotekę w salce kolo jadalni. Były tańce, gry i zabawy. I tak zakończyliśmy drugi dzień wycieczki. Trzeciego dnia wycieczki wszyscy po śniadaniu się spakowali i wyruszyliśmy w powrotna drogę do domu. W drodze powrotnej wstąpiliśmy na Gubałówkę. W czasie jazdy kolejka krzesełkową na Buforowy Wierch podziwialiśmy piękne widoki, których nie da się zapomnieć. Gdy wjechalismy na górę, zobaczyliśmy przepiękną panoramę Zakopanego oraz Giewont, a na nim krzyż, który wnieśli jeszcze na początku XX w. górale. Potem wstąpilismy do Kościoła Matki Boskiej Fatimskiej i na cmentarz na Pęksowym Brzysku, gdzie są pochowani sławni ludzie: poeci, narciarze, taternicy. I tak 18 maja zakończyła się nasza górska wycieczka. Uważam, że ta wycieczka była bardzo pouczajaca i ciekawa. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś tam pojadę.

Autor: Karolina Dziwulska, kl. VI 


WYCIECZKA

16 maja 2012 roku  o godzinie 7.30 wyjechaliśmy na trzydniową wycieczkę do Zakopanego. Na początku było trochę nudno w autokarze, ale z biegiem czasu wszyscy się rozluźnili i zrobiło się całkiem fajnie.  Śpiewaliśmy różne piosenki, których nauczyliśmy się na muzyce. Podróż była dłuuuuuga i trochę nam się już nudziło gdy dojeżdżaliśmy do Krakowa, ale zawsze potrafiło nas rozweselić nasze "radio-bus", w którym spikerem był nasz wychowawca, pan Andrzej Kotyła. W końcu dojechaliśmy do Krakowa. Bardzo  się z tego powodu cieszyliśmy. Na naszą przewodniczkę nie trzeba było długo czekać. Grupa złożona ze starszych klas naszej szkoły musiała iść na końcu i były co do tego pewne protesty, ale i tak musieliśmy iść na końcu. Ruszyliśmy na Wawel. Na początku poszłyśmy do smoka wawelskiego, który zionął ogniem. Potem wchodziliśmy na górę, na której znajdował się zamek królewski. Gdy byliśmy już na miejscu, pani przewodniczka zaczęła nam opowiadać o historii tego wzgórza. Opowiadała bardzo ciekawie i wszyscy słuchali. Na samym końcu poszliśmy na rynek, aby usłyszeć hejnał na własne uszy i to nam się udało. Bardzo nam się podobało, jak hejnalista grał, a potem pomachał do nas a my zaczęliśmy bić brawo. Ja z moimi koleżankami bardzo się zdziwiłyśmy, ponieważ nie sądziłyśmy, że w Krakowie jest tylu Murzynów i innych ludzi niepolskiego pochodzenia. Widzieliśmy jeszcze sukiennice, uniwersytet Jagielloński i byliśmy na ulicy Floriańskiej przy tej kamienicy i przy tym oknie, na którym papież Jan Paweł II wygłaszał swoje przemowy, gdy przybywał do Krakowa. Ale i czas w Krakowie dobiegł końca i musieliśmy wyruszyć w drogę do Zakopanego.

Z moich obliczeń wynikało, że do naszego pensjonatu dotrzemy o 19.17 i tak się stało, a dziewczyny nie wierzyły, że tak się stanie. Później się z nich podsmiewałam, że we mnie nie wierzyły. Więc gdy już dotarliśmy do naszego pensjonatu o godzinie 19.17, to od razu ruszyliśmy na obiado-kolację. Posiłek był dobry. Potem wzięliśmy swoje bagaże i weszliśmy do pensjonatu. Okazało się, że mieszkam z dziewczynami z mojej klasy, czyli Anką, Izą i Karoliną. Miałyśmy bardzo ładny pokój, a najbardziej spodobała nam się łazienka. Wieczorem jeszcze trochę szalałyśmy zwiedzając pokoje innych.  Stwierdziłyśmy razem, że nasz pokój jest najładniejszy. Gdy wybiła godzina około 21.00, po kolei kąpałyśmy się, a o godzinie 21.59 wszystkie grzecznie poszłyśmy spać. Rano o godzinie 05.11 obudziła mnie wibracja z mojego telefonu. Okazało się, że dzwonił do mnie Norbert Zając, ale nie chciało mi się odbierać.  Wtedy zobaczyłam, że dziewczyny też nie śpią, więc właczyłyśmy telewizor, żeby z rana pooglądać wiadomości. Zdumiałyśmy się, gdy zobaczyłyśmy, że na dworze jest śnieg, a my nie miałyśmy butów zimowych. Wtedy przypomniałam dziewczynom naszą rozmowę z panem od matematyki i to, że się pytałam czy brać kozaki a pan powiedział że nie, ale jednak okazało się, że trzeba było wziąć. W drugim dniu mięliśmy takie plany, że na początku ruszymy na Kasprowy Wierch i tak się stało. Zaraz po śniadaniu, wszyscy ubrali się w najcieplejsze ubrania jakie miał i wsiedliśmy do autokaru. Droga nie była długa, ale jak tam zajechaliśmy i jak wysiedliśmy to już mieliśmy mokre buty. Na początku przewodnik opowiadał nam o tym wzgórzu, a potem ruszyliśmy, żeby kupić bilety. Gdy już bilety były kupione, to weszliśmy na górę i zaczęliśmy wchodzić do kolejki linowej. Było bardzo dużo śniegu i nic nie widzieliśmy, a gdy wyszliśmy na taras widokowy, to było jeszcze gorzej. Nasza pani organizatorka wycieczki, Anna Struczyk powiedziała, żebyśmy już wracali do środka i tak się stało. Potem ruszyliśmy do muzeum przyrodniczego. Gdy zauważyliśmy nasz autobus, to płakaliśmy ze śmiechu, ponieważ nasz kierowca, nie mogąc znaleźć żadnego miejsca na parkingu zaczął kręcić kółeczka na rondzie i bardzo śmiesznie to wyglądało. W końcu jednak weszliśmy do autokaru i ruszyliśmy w drogę powrotną do naszego pensjonatu, bo każdy miał mokre buty,  ale jednak okazało się, że nikt nie ma butów na zmianę i któraś  z pań wpadła na taki pomysł, żeby nałożyć sobie woreczki śniadaniowe na nogi i tak zrobiliśmy, a było przy tym śmiechu co niemiara.  W końcu pojechaliśmy do tego muzeum i na początku wszyscy oprócz mnie, Anki, Izy i Karoliny musieli pójść do W-C. Nasz pan wychowawca bardzo się zdziwił, że nie poszłyśmy. Później przyszła nasza przewodniczka i zaczęła nam opowiadać różne ciekawe rzeczy na dworze i w muzeum. Potem ruszyliśmy do miejsca, które chyba najbardziej nas ciekawiło. Poszliśmy zobaczyć "Wielką Krokiew" - na niej skakał Adam Małysz. Potem ruszyliśmy w kierunku stromej górki, na której były inne skocznie. Gdy byliśmy już obok małej skoczni, ogladaliśmy trening  może przyszłych Adamów. W drodze powrotnej ja i moje koleżanki, żeby pokazać, że już wracamy przekręciłyśmy sobie daszki w czapkach.  Pojechaliśmy do pensjonatu. Mieliśmy wolny czas. Nudziło nam się, więc poszliśmy zapytać pana Andrzeja, czy nie poszedłby z nami na spacer. Pan chętnie się zgodził, więc poszliśmy. Spacer nie był długi. Wieczorem poszliśmy na obiado-kolację a potem do swoich pokoi. Wieczorem, gdy już byłyśmy na łóżkach, do naszego pokoju wbiegli chłopaki i obrzucili nas niebieskim czyms. Jak wieczorem do nich zadzwoniłam, że mają to sprzątać, to powiedzieli, że nie, ale jak rano przyszli to ich nastraszyłam, że byłyśmy u pana i, że kazał im to sprzątać to posprzątali. Zjedliśmy śniadanie i znieśliśmy bagaże do autokaru i ruszyliśmy w drogę powrotną do domu. Ale w czasie drogi mieliśmy jeszcze trzy postoje. Pierwszy był pod Butorowym Wierchem. Wjechaliśmy na tamtą górę na kolejce krzesełkowej, a potem ruszyliśmy na krótki spacer po tej górze. Zjechaliśmy też na tej kolejce i ruszyliśmy dalej w drogę. Drugim naszym przystankiem był kościół pod wezwaniem Matki Boskiej Fatimskiej. Był on stworzony dla Matki Boskiej, która uratowała Ojca Świętego Jana Pawła II przed śmiercią  podczas zamachu w 1981 roku. Trzecim i zarazem ostatnim naszym przystankiem był stary zakopiański cmentarz na Pękowym Brzysku, na którym są pochowani ludzie, którzy zasłużyli się czymś dla Zakopanego i dla kultury narodowej bądź sportu. Po tym przystanku już tak naprawdę wracalismy do domu, ale się wcale nie cieszyliśmy, ponieważ przez te trzy dni zdążyliśmy się zakolegować z ludźmi z Zabiela, którzy byli z nami na tej wycieczce. W drodze powrotnej jeszcze wstąpiliśmy do pewniej stacji, na której niektórzy musieli się załatwić, a ja z moją koleżanką z ławki Izą grałyśmy w siatkówkę żołędziem. I tak zakończyła się nasza trzydniowa wycieczka do Zakopanego.

Autor: Agata Rybak, kl.  VI